Sunday 17 July 2011

Buraka czasem trzeba lekko nadepnac, inaczej nie poslucha

Witam ponownie po kilkutygodniowej przerwie.

Jako ze moi "kochani polscy-pierdolnieci sasiedzi" jakis tydzien temu postanowili napierdalac muza w sciane przez cala noc nie dajac spac mnie i mojej dziewczynie, postanowilem  ze tego juz za wiele i zwrocilem sie do swojego (polskiego) landlorda na oficjalnym gruncie.
Rozmowa z troglodytami nie dala wiekszym rezultatow, totez postanowilem ukazac sytuacje wlascicielowi, posilkujac sie odpowiednimi paragrafami z brytyjskiego prawa i umowy o najem.
Nigdy nie bylem za zwracaniem sie do osob trzecich podczas rozwiazywania konfliktow, wierzylem ze mozna zwyczajnie sie dogadac i wypracowac kompromis nie naruszajac wzajemnej wolnosci. Oczywiscie w poloncnym Londynie aka "polsko-emigranckim burakowie" zasady takie nie obowiazuja i liczy sie tylko to "jak solidnie przypierdolicz polaczkowi" doslownie i w przenosni tak aby pusta, zachlana i okragla glowa uszanowala i zapamietala.
Rozmowa z wlascicielem dala nadwyraz pozadane rezultaty, czeresniaki zza sciany wreszcie sie uspokoily, a landlord byl nadzwyczaj mily i uprzejmy. Najprawdopodobniej mu tez "zmiekly giry" gdyz jak to przystalo na polskiego biznesmena w UK na pewno cos kreci na boczku i nie chce sie wychylac. Widac do takiej "halastry" dociera tylko prawo i grozba eksmisji.

Moje szczescie nie trwalo dlugo  gdyz sasiad-burak z gory potraktowal ostatni wybryk sasiadow zza sciany jako usprawiedliwienie i sam zaczal napierdalac muze wieczorami.  Wytrzymalem dwa dni po czym poinformowalem wlasciciela ze tym razem zwroce sie do lokalnego Councilu (cos jak splodzielnia) ktory co do tego nie mam zadnych watpliwosci udupi dziadyge raz a dobrze. Biorac pod uwage ze osobnik ow popala ziolo, a Council wpada bez zaproszenia, moze to dla niego oznaczac policje, wpisanie do akt i oczywiscie eksmije... Jak to mowia... "co kto lubi".

Generalnie rzecz ujmujac nastepnym razem zwroce sie wprost do Councilu bo szkoda moich nerwow na to bydlo.

Tak wogole to za niecale 1.5 miesiaca spierdalam z tej okolicy, mam juz dosyc urokow polnocnego Londynu i cywilizacji tego emigranckiego pomiotu.

Pozdrawiam i do zobaczenia za tydzien lub dwa (bede na Mazurach)

Pa

P.S.
Pamietacie post o Polakach-budowlancach zostawiajacych (jakby przez przypadek... ;-)) puste puszki po polskim piwie? Oto dowod. Zdjecie jest autentyczne i nie pozorowane zrobione w autobusie nr 302 na gorym decku.

No comments:

Post a Comment